W ramach wieczornego czytania córeczce trafiliśmy ostatnio na książeczkę Marii Kruger „Ucho, dynia, 125!”. W książce tej pojawia się postać tajemniczego Balonikarza. Balonikarz właściwie nie tyle występuje co pojawia się wyłaniając się z mgły, by po chwili ponownie zniknąć w jej oparach. Dzieci polują na niego, by zdobyć magiczny przedmiot swego pożądania – balony. Próby te są jednak nieskutecznie. Balonikarz pozostaje nieuchwytny, a balony tym bardziej wymarzone i upragnione. Z rozwojem akcji okazuje się, iż tajemniczy Balonikarz dysponuje magicznymi siłami, przy pomocy których pomaga jednemu z bohaterów stać się lepszym człowiekiem. Szczegółów nie będę opisywał, aby nie pozbawiać czytelników radości samodzielnego zapoznania się z w/w lekturą. Chciał bym jednak podzielić się z Państwem dwoma refleksjami, a raczej pytaniami, które nasunęły mi się w czasie czytania. Zastanawiam się, czy znacie inne książki, w którym balony czy też ich sprzedawcy, dekoratorzy balonowi, balonikarze – stanowią przewodni leitmotiv, albo chociaż solidną postać drugoplanową? Jeżeli tak proszę podzielcie się tymi informacjami. Z chęcią przeczytam i opiszę swoje wrażenia.
Drugą sprawą jest sposób, w jaki jesteśmy postrzegani w społeczeństwie, zwłaszcza przez dzieci. Czy my sprzedawcy balonów, dekoratorzy balonowi jesteśmy równie zwyczajni, jak pani z warzywniaka – czy może jesteśmy postaciami niezwykłymi, egzystującymi w połowie w nierealnym świecie fantazji i bajek, z którego wyłaniamy się, aby kreować kolorowe światy naszych balonowych scenografii niosąc radość i szczęście. Jeżeli macie jakieś uwagi lub przemyślenia w tym zakresie – napiszcie do nas. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy na naszym blogu.